"Pojedynek"
dramat w trzech aktach, oparty na świecie gry Warhammer
OSOBY:
Dulkamber Bladolicy Marica „Eledhwen” Abendstern Alessandro Lisi Wzrok Faericia Caballo Szarypio Milczący Cezariel Długowłosy (elf) Zobacz stronę "Pojedynku" na:
|
fragmenty:
DULKAMBER Jakżeś ją złamał przeklęty diable Jakeś wniknął do naszych serc. Cóż mi teraz czynić, jaką obrać z dróg Ciało chce śmierci, dusza uwolnienia A serce pragnie ostrości miecza, Lecz jakże walczyć nie widząc wroga Którego na pojedynek wyzwać mam boga? Z całym światem walczyć czy paść i umrzeć Zwinąć się w kącie czy unieść czoło dumne, Wszak tego bogactwa nikt mi nie skradnie Miłości tej co w sercu jej na dnie Przykucnęła i popłakuje cicho Skatowaną, skrwawioną, ale ciągle żywą, Tak, czuję ją, w sercu swym wyraźnie czuję Moje serce w jej, pieszczone gdy wzrokiem kłuje Jak szpadą przeszywa spojrzeniem i słowem Spadają na ziemię włosy i myśli złote Lecz swego kochanka nie zdoła oszukać, Dramat wciąż trwa i trwać musi sztuka Realność? Cóż ona? Czymem aktor czy widz? Kurtyna mych smutków nie zdoła skryć Sufler zasnął, a ja sam na deskach teatru Nie wiem czy zdołam dotrwać do trzeciego aktu. Dwie Marici: jedna kocha, druga gra Każda tworzy własnych marzeń świat Gdzież ukryty zwycięstwa mego szlak? Muszę z jedną zwyciężyć, by do drugiej dotrzeć Uklęknąć przy niej, łzy z jej lica otrzeć Ucałować, przytulić, dać jej serca żar By poczuła, że prawdą to co było w snach... (...) MARICA Ach, Dulkambrze, czemuś mnie zawiódł Jesienny wiatr liście już zamiótł A jeszcze świeże wspomnienie wiosny Słowa listów Twoich miłosnych Potem letnie poranki w Twoich objęciach... Zaślepiona byłam wizją Twą szczęścia Gdy zwałeś mnie żoną, karmiłeś pieszczotą Gdy nektarem było każde Twoje słowo, Lecz te same usta, których słodycz wciąż czuję Odarły mój świat z marzeń przyszłości złudzeń Mówiłeś o ślubie, a oświadczyć się bałeś Mówiłeś o dzieciach, a sam dzieckiem się stałeś. Straciłam swą ufność, nie wierzę w Twą miłość Twoje łzy fałszywe spływają w nicość Więc dlaczegóż wciąż Cię widzę, nie odchodzisz, W otchłań czy do nieba prowadzą te schody? Wciąż jesteś przy mnie mimo chłodu mych spojrzeń Nie umierasz choć praży Cię Czarne Słońce Z nikąd nadziei, z nikąd wiary Nie pomny Ty jednak na losu głazy, Cóż Ci daje siłę, dlaczego mnie jej brak? Dlaczego nie widzisz we mnie fortec zła? Nie wygrasz z losem, nie wygram ja. Odejdź już proszę, zostaw mnie, Nie odchodź, zostań, zmyj ten grzech Skąd te słowa? Skąd te pragnienia? Ukryte w duszy mojej cieniach Niech tam pozostaną, zakryte Gwoździem rozumu do skały przybite Zaszczute uczucia nie warte łez Więc dlaczegóż wciąż sączy się z serca krew Chcę zapomnieć, nie kochać, żyć A Ty w życiu, w teatrze, w snach jesteś mych, Jakże trudno ukryć przed Tobą me łzy... |