"Chrystus w Piekle"
dramat w trzech aktach
na warsztacie
|
fragment:
Na środku sceny stoi ogromny tron zbudowany z ludzkich czaszek i kości, umieszczony na trójstopniowym podeście. Wokół tronu i po całej scenie rozrzucone są kolejne czaszki, piszczele i inne elementy szkieletów ludzkich. Obok tronu po lewej leży sterta bliżej nieokreślonych łachmanów. Na tronie siedzi, w niedbałej pozycji, z jedną nogą założoną na drugą, Władca Piekieł. Ubrany jest w długą, czarną szatę, z ogromnym, rozchylonym kołnierzem i szerokimi rękawa- mi. Na plecach widać, skrywane pod szatą, zakrzywione do środka skrzydła. Na łysej głowie – korona z długimi szpikulcami skierowanymi w górę. Na twarzy uwydatnio- ne kości policzkowe i szpic-bródka. Dłonie zakończone długimi pazurami. Na nogach długie, niknące pod szatą, skórzane, czarne buty. W lewej ręce trzyma berło wykonane z kości i czaszki, zaś pazurem prawej dłoni „bawi się” dłubiąc w oczodole tegoż berła. Po lewej stronie sceny widać małe zamieszanie, nie zauważane jednak przez Lucyfera. To trzy małe, pokraczne demonki, szarpią się między sobą. W końcu jeden z nich traci równowagę, wypinając się w stronę pozostałych, z których jeden zamaszystym ruchem kopie go w zadek. Pechowy demon koziołkuje aż pod sam tron, robiąc przy tym wiele hałasu – obijając kości i czaszki. Dwa pozostałe natychmiast chowają się za kurtynę. Lucyfer unosi się gniewnie w „fotelu” i spogląda na „nieszczęśnika”. LUCYFER (krzyczy) Któż śmie do sali tronowej tak wpadać?! DEMON (drżącym głosem) Wybacz o Panie, lecz poważna to sprawa. LUCYFER Oby była, bo w przeciwnym razie Spalę ślepia twoje wraże I na ogniu wnet usmażę Potem każę ci je pożreć Abyś nigdy nie mógł poźreć Kto cię kopie, kto cię szarpie Życie twoje będzie marne. DEMON O łaskę proszę Pana Ciemności Niechaj powstrzyma się w swojej złości Bo któż mu przekaże srogie wieści Że z piekła uciekają nasi grzeszni... LUCYFER Mów! Byle prędko, cóż to za nowina? DEMON (mówi szybko) Mamy gościa Panie co cię nie powitał, Umarł mąż potężny i się u nas panoszy Dusze obietnicami swoimi gorszy Rzecze im że zbawieni będą Że łaskę Boga w Niebiosach posiędą Sprowadził ze sobą anielskich pachołków Wysłał ich do naszych najdalszych zakątków... Lucyfer wstaje nagle, odrzuca berło, zeskakuje z tronu, chwyta obiema rękoma Demona i podnosi go do góry. LUCYFER Ach kreaturo marna nie drażnij mnie dłużej Mów imię jego, imię znać muszę! DEMON (skrzecząc i wierzgając nogami) Zdaje mi się że zwą go Jezusem... Lucyfer odrzuca Demona na bok. LUCYFER Precz! Precz z przed mego oblicza! Demon ucieka na prawą stronę sceny i znika za kurtyną. Lucyfer siada ponownie na tronie, obie ręce kładąc na oparciach. Lewą dłonią tak mocno zaciska czaszkę na końcu oparcia, iż ta roztrzaskuje się z głuchym dźwiękiem. LUCYFER (mówi do siebie, ale słyszalnie) Ach, więc zszedłeś Boży Synu z krzyża (Boży Synu wymawia ironicznie) Czegoś więc do Nieba nie uciekł Do wieczności i rajskich uciech, Nie ma dla Ciebie miejsca w piekle Tutaj ja rządzę mocą mych przekleństw Czego szukasz tu Synu Człowieczy Przyszedłeś może potędze mej przeczyć? Jużeś mnie upokorzył na pustyni piaskach Lecz od mej zemsty nie zbawiła Cię łaska Do mnie świat należy, ja ludźmi rządzę Rozbudzam i zaspakajam skryte ich żądze Jeden gest mój starczył i na krzyż Cię powlekli Skonałeś jak zwykły, człowieczy grzesznik Więc jakżeż Bogiem śmiesz się nazywać I po co do włości moich przybywasz? Któż zgadnie ileż uczynić może mi tu szkód? Czas chyba zwołać Radę piekielnych mych sług. Prawą ręką wyrywa czaszkę z prawego oparcia i z całej siły rzuca nią w łachmany przy podeście tronu. Odzywa się z pod nich żałosny jęk i wyskakuje mały demon, jeszcze brzydszy i pokraczniejszy od poprzednich. DEMON POSŁANIEC (piskliwym głosikiem, masując się po uderzonej głowie) Jestem mój Panie na twe usługi. LUCYFER Zbierz sobie Procelu, pomocników tuzin I ruszaj do wszystkich mych Księstw i Legionów Sprowadź mi Wodzów, Moce i Tronów Niech się na Radę stawi cała Arystokracyja Niechaj do jutra przybędzie diabłów procesyja. (podnosi jeden z leżących na scenie piszczeli i wskazując Procelowi lewą stronę mówi jakby z natchnieniem, pod- niośle, co wobec słów wypowiadanych powinno za- brzmieć groteskowo) Pędź, mój Procelu, pędź w tamtą stronę! Procel wybiega we wskazanym kierunku kuśtykając pokracznie. Lucyfer siada na tronie, spogląda mrużąc oczy na widownię, i rzuca trzymany piszczel za siebie. Kości zostały rzucone. |