tomik VI - "Pieśni Tęsknoty"
Warszawa |
fragmenty:
„PIEŚŃ RIVERWINDA” (na podstawie “Kronik Smoczej Lancy”) Przez lasy w zieleni skąpane, Przez łąki barwnie przyodziane, Przez łany gdzie faluje pszenica, Rzeczny Wiatr śpiewa do Złotego Księżyca. Pokochałem kobietę, córkę wodza, I mnie umiłowała złotowłosa, Gdzie złoto ze srebrem się splata, Lecz szczęście to ptak co wysoko ulata, O czym ja nędzny marzyć mogłem, Gdy me urodzenie jej niegodne, By mogła być mi poślubiona, Jako dla męża swego żona, Musiałbym czynu wielkiego dokonać... Z jesiennym liści deszczem, Z cykającym cicho świerszczem, Z nutami kropel i smutkiem słoty, Tęskni Rzeczny Wiatr za Księżycem Złotym. Rozdzieliła nas Rodzica Twego duma, Na niebie miłości naszej krwawa łuna, Posłał mnie na szlak za nieznanym, Licząc że zginę nie odkrywszy prawdy, Myślał iż zapomnisz, pokochasz innego, Podstępem odebrał Ci ukochanego. A ja wędruję wśród bólu i potu, Obcych ludzi, wsi, miast i portów, By znak odnaleźć prawdziwych bogów. W białych zaspach lub cieniu grot, W zawiejach co zwalniają krok, W ścinającym mrozie bezlitosnych śnieżyc, Śnią o sobie Rzeczny Wiatr i Złoty Księżyc. Zmierzyłem się z licznymi wrogi, Ni człowiek, ni zwierz nie wzbudził trwogi, Lecz nawet w sercu mym dzielnym zawitał strach, Gdym spojrzał prosto w oczy wielkiego Zła, Tak mnie zmroziła Śmierć na czarnych skrzydłach, Że sam nie wiem jakem to wytrwał, Czyjaż ręka wyrwała mnie z otchłani, Uzdrowiwszy mnie błękitu skrami, Pozwoliła bym wrócił do Serca Pani. Na skrzydłach jaskółek – heroldów wiosny, Na pierwszych słońca promykach prostych, Na nurcie rzeki co zawsze zachwyca, Wrócił Rzeczny Wiatr do Złotego Księżyca. Lecz niewzruszone jest serce władcy, I wciąż wrogim okiem na miłość mą patrzy, Nie chce dać wiary mym opowieściom, I zabić mnie każe za bluźnierstwo. I skrępowali me ciało sznurem, Ukamienować mnie chcieli pod murem, Lecz gdym na Cię spojrzał i miłość mą wykrzyczał, Tyś do mnie podbiegła wyrzekłszy się życia, A Mishakal wybawiła od śmierci żniwa. Pod mostem tęczy na jasnym niebie, Pod gwiazdami – stworzeni dla siebie, Pod miłości sztandarem która zawsze zwycięży, Wędrują przez świat Rzeczny Wiatr i Złoty Księżyc. *** „RONIN” Lonely wolf ranges cold barrens, Lost his powerful caern, The north wind his muzzle whips, Over white rocks he aptly skips. Under his claws a snow spatters, He`s not stopping - to strength - gather, He races to horizon not know an aim, Forgot his serenity and his name. The grey lupus with black fur, For others only pitiful cur, He`s looking for his female, Whose he lost by mistake. The love madness crouches in eyes, On the lake - splits - an ice, He jumps by trappy floes, In veins - like her hair - blood flows. Everything miss a sense, He needs one more chance, To give her warm of his arms, He never wanted of her harm. Wild rabbit aghast eye ram in hunter, But the ronin has no hunger, He needs only his wolfskin, Only with her - his wound - skin. And when the twilight on the world falls, Through the darkness waft yearning call, Born in unlunar night, For others wolves is - fright. But set she`s affections on him - Cripple with funny, jagged ears, So why now - she went away? He howls to Luna return pray. And when he`s breathless, he gently groans, He plucks his pelage and cower mourns, He cannot lives unforgiven, Without her - his soul is riven. |