tomik V - "Szepty Kochanków"
Warszawa |
fragmenty:
„SYRENA” Nowe wyzwanie rzuca mi toń, Zanurzam się szaleństwa skokiem, Przed siebie wyciągam drżącą dłoń, Walcząc z otchłani ciasnym mrokiem. Świat usłyszał tylko wody plusk, Na tafli milczeń za kręgiem krąg. Syreni śpiew wdziera się już w mózg, I nakazuje w nieznane brnąć. Na kirze nieba miesiąca twarz, Szepce przestrogę przed mym celem. Morskie kochanki unoszą z plaż, W objęciach ich odkrywam siebie, By oto znowu zatracić się, Ujrzawszy widzenie jak ze snów, Dłoń wód zdławiła w ustach mych pieśń, Jak zaspokoić mam teraz głód, Co rodzi się w sercu raz po raz, Spełnienia nie dając nigdy łzom, Płynącym w ciszy nocnej do gwiazd, Póki nie zdusi ich śmierci sztorm. Tak nagle wytrysła z czerni wód, Jak młoda rzeka z gór krynicy, I żaru spojrzeń objął mnie chłód, Błękitem beztroskiej źrenicy. Gdym zauroczony tak przed nią tkwił, Objęła mnie swej fali złotem, Bym o niej odtąd już tylko śnił, I zmienił się w wieczną tęsknotę. A ona wzleciała bielą mew, Uciekła jak spłoszony jantar, Z oddalim usłyszał wilków zew, Znów zakwitł w duszy krwawy sztandar... *** „MROCZNA MIŁOŚĆ” Krocząc wędrówki mej mrocznej szlakiem, Pozbawion promieni brata Luny, W ludzkich oczach widząc strachu łuny, Ociekające krwawym ich smakiem, W poznaniu Prawdy szukam schronienia, Lecz w niej zawarty szaleństwa płomień, Którego nie pojmie żaden człowiek, Mający prostą ścieżkę zbawienia. A ja potykam się o głazy słów, Przedzieram się przez potępienia gąszcz, Istoty nieżycia nie znając wciąż, Tajemnicy co wygna z serca mróz. Gdy oto ma dusza znalazła port, Nadziei nuta oplotła mą krtań, Na śniegu znalazłwszy ślady płóz sań, Pobiegłem by odkryć warowny fort. Nie broni go żadna upiorna straż, Lecz chłodem ranią ceglane mury. Ja wiem że tam Bóg szczęście me ukrył, Lecz gwałtem nie można miłości skraść. Więc cóżem przeklęty uczynił jej, Dlaczegom ufności przekreślił skarb, Gdy chłodem mej dłoni objąłem kark, I usta me wnikły w słodkiej krwi mech. Złączeni tak mrocznym pocałunkiem, Choć jednym się stając wciąż tak obcy, Przyjemność swą barwiąc dwojgiem mocy – Śmiechem szatana i Boga smutkiem. Czyż zdolna wybaczyć pragnień mych akt, I pod Mroku szatą odkryć miłość, W gałęziach pieśni wierszami skrytą, Choć jam jej odebrał jutrzenek blask. Czy nasyci życiem mój śmierci głód, I przerwie wieczny samotności krzyk. Tak długom dźwigał za nas dwoje krzyż, Nimem ujrzał ten mgłą spowity gród. Wpatrzony w tchnące pustką okna wież, Szukam zaklęcia nieznanej mowy, Co zgładzi mego pragnienia skowyt, I wskaże do serca mej miłej wiersz. Może wtenczas wpuści mnie do swych sal, Bym odkrył w niej wyśnioną Galcondę, I uniesieni słońc rzeki prądem, Zanurzym się w toń morza złotych fal. |