"CREDO ergo sum"
monodram w trzech aktach
AKT I – Credo...
AKT II – …ergo… AKT III - …sum. Występuje: X. |
fragmenty:
X kładzie się i nakrywa głowę kołdrą. Przez około 3 minuty leży przekręcając się co jakiś czas gwałtownie. Ekscesy z własną pościelą przerywa dzwonek telefonu. X wyplątuje się z kołdry, wunajduje pośród niej telefon i odbiera. X Słucham!? Tak, przy telefonie. Ja? Niemożliwe. Może pani powtórzyć nazwisko? Dulka? A to nie, pomyłka, ja nazywam się Dukla. Tak, jak to miasto Dukla a nie jak imak do wiosła. Nie, nie imam. IMAK. (...) Ponoć cukier usprawnia pracę mózgu. Krótktotrwały głód też z resztą. To powinien zaraz pracować na najwyższych obrotach. Albo obrokach, jak przystało na zwierzę pociągowe. Jak przystało na konia, w końcu jestem z Roku Konia. Koń w Świni. Co to może znaczyć? Może jednak coś napiszę... na poezji to na 100 % nic nie zarobię, proza to dużo pracy... może jakiś dramacik strzelę, tylko jak na tym zarobić? (...) X Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Hep... Ostatni raz u spowiedzi byłem... byłem... ostatni... raz byłem... ostatni będą pieszymi... pierwsi będą zmotoryzowani... przepraszam... u spowiedzi byłem... czy data jest istotna? Nie jest? To dobrze... Peccavi... Zgrzeszyłem Ojcze, przeciw Tobie i światu… światłu… Ty jesteś Wodą... Wodą Życia... Aqua Vitae... (spogląda na butelkę) Okowita... a ja prochem marnym... prochem manny... nie, nie jestem pijany! A raczej jestem, permanentnie, odkąd dorosłem i zrozumiałem czego się ode mnie oczekuje. Jak mógłbym być trzeźwy? Znowu ta rzeź... wszędzie się wciśnie, nawet w najbardziej niewinne słowo... Słowo... ciałem się stało... chciałem by się stało... kto by nie chciał? Łatwo wierzyć w to co by się chciało, Bóg między nami, w stajence, lepiej by żłób był dla Boga niż polityków... Ale jak trudno wierzyć w to co przychodzi potem... ale nie po to tu jestem… zgrzeszyłem... przeszyłem... przeszyłem swoje własne serce... przeszyłem i przeżyłem bo czyż mogłoby nie umrzeć pod takim ciosem? Zdradziłem siebie, czyż to nie najgorsza ze zdrad? Brat? O nie, nie, czymże jest zdradzić brata? Można żałować i prosić o wybaczenie, jakże by prosić samego siebie? (...) Słusznie, wróćmy do mnie, Jezus nie zapijał przed spowiedzią... nie musiał chodzić do spowiedzi. Ja nie muszę? No niby nie muszę... nikt mnie nie zmusza, prócz społecznej presji Kościoła do którego niby przynależę... dlaczego niby? Bo się waham... ale podobnież „dubito ergo sum”, czyż nie? Jak mam się nie wahać, tyle się dzieje dookoła... z jednej strony xięża tajniacy, xięża pedofile, xięża antysemici, antypolacy, antysejmici, antysejsmici, xięża-antyki... no ja wiem, człowiek jest słaby, każdego można złamać, vide Orwell, każdą organizację można spenetrować i tak dalej, tylko komu w takim razie ufać... potem zaufany spowiednik okazuje się byłym agentem, i to nie nieruchomości mości Panie, a biskupi głupi, zamiast go napiętnować, ekspresowo, ekskomunikować, eksmitować ze społeczności Kościoła, to go chowają, wybaczają i bronią. Choć nie bronią na szczęście. Nie, nie zaprzeczam sam sobie, mówię że bronią ale bez użycia broni. (...) Coście uczynili głupcy z tą planetą?! A marzą wam się podboje innych! Co jest trudnego w nakazie: „Czyńcie sobie ziemię poddaną.” Jaki musi być poddany by świadczył o dobrym królu? Za-do-wo-lo-ny! Kto oprócz was, homo sapiensy, jest w tym królestwie zadowolony? Homo... homo w chomącie... homo homini sapiens... Ideał współczesnego sapiensa: zhomogenizować się z innymi ludźmi, i wyróżnić od zwierząt. Podczas gdy rzeczywistość jest odwrotna! Każdy człowiek jest odrębną, unikatową indywidualnością, ale jako gatunek, nie róznimy się wybitnie od zwierząt, nie na tyle, byśmy mieli być decydentami, czy one jako gatunki mogą przetrwać. Na tyle różny od nas wszystkich jest Bóg, by móc decydować o przetrwaniu zwierząt, czy ludzi. Zapomnieliśmy o tym! Nie chcemy pamiętać, że jesteśmy tylko prochem. Pulvis et umbra... (...) Walić walenie… foki wywłoki… lamy sprzedamy… żbiki do Afryki, a antylopy do Europy (do zoo)… lwa do cyrku, dzika do szynku… nie ważne traumy małpy, ni psychika konika… Taka polityka. Wszystkich wykorzystać, przerobić, upodlić i zamęczyć. I wydrzeć jak najwięcej ze znękanych trzewi ziemi. Zabójczy gaz, konfliktowa ropa, krwawe diamenty... A skąd wydobędziecie miłość…? |